logo Związku Podhalan, 3 kB

INFORMACJA TURYSTYCZNA

Dom Ludowy
Związku Podhalan
Oddział Kościelisko


ZESPÓŁ Z KOŚCIELISKA TAŃCZY JUŻ 25 LAT


15 kB  20 kB

Historii część druga
Zespołu nie było, ale ochota do tańca i śpiewu wśród mieszkańców Kościeliska nie zaginęła. Młodzież garnęła się do zespołów, więc większość jeździła do Zakopanego. Chęci do muzykowania nabierała już w szkole podstawowej. Tam działał i działa do dziś szkolny zespół "Polany", w tej chwili prowadzony przez Janinę Gąsienicę-Sobczak. To z niego wywodzi się większość obecnych członków zespołu. Pomysł reaktywowania "Polaniorzy" narodził się zresztą na obchodach pięćdziesięciolecia "Polan".

17 kB  17 kB

- Była nas duża grupa, ludzi którzy chcieli tańczyć w zespole - opowiada jeden z inicjatorów reaktywowania zespołu Tomasz Michalik. - Jeździliśmy do zespołów zakopiańskich. Stwierdziliśmy, że jest nas tak dużo, że przecież moglibyśmy mieć własny zespół. Poszliśmy z delegacją, w której oprócz mnie byli Wojtek Leśniak, Adam Karpiel i Marysia Gąsienica-Stasik, pogadać z kierownictwem, czy by się czegoś nie dało zrobić. No i wyrażono zgodę. Zaraz zorganizowano pierwsze spotkanie.

19 kB

Remont Domu Ludowego zakończył się, więc znów było miejsce na próby. Zespół reanimowano w 1998 roku. Kierownictwo objęli Maria i Stanisław Krupowie, którzy zostali też instruktorami. Wcześniej działali oni w zespołach "Maśniaki" i "Bartusie".
- Zgłosili się głównie młodzi ludzie - opowiada Maria Krupa. - W tej chwili jest u nas tylko jedna osoba, która była w pierwszym składzie zespołu - Zosia Łukaszczyk. Na początku przychodzili do nas też niektórzy starzy "Polaniorze" i pomagali w pierwszym etapie zanim zespół się zgrał. Władysław Trzebunia-Rząska i Jasiek Krzeptowski śpiewali a Adam Nędza-Kubiniec grał. Przez cztery lata przewinęło się przez zespół około 120 osób. W tej chwili jest nas pięćdziesiąt. Tańczy w nim i śpiewa przede wszystkim młodzież z Kościeliska.


Wierni tradycjom.
Członkowie zespołu deklarują, że bardzo zależy im, by zachować tradycję niczym nie skażoną.
- Nie chcemy przeinaczać nut i śpiewów. Staramy się wyciągać od starszych osób to, co jeszcze pamiętają - twierdzi pani Maria. - Tu bardzo nam jest pomocna Helena Łacek, która czasem przychodzi na posiady i zaczyna nam śpiewać takie nuty, których jeszcze nie słyszeliśmy. Zaraz to chcemy podłapać i wprowadzamy do repertuaru, właśnie po to żeby nie zaginęło.

21 kB  17 kB

Niektórzy uważają i my jesteśmy z tego dumni, że Kościelisko jest kolebką góralszczyzny. Zawsze byli tu bardzo dobrzy muzykanci i śpiewacy, i tancerze. Można powiedzieć, że tu folklor zachował się w najbardziej naturalnej formie.
Chętnych do zapisów do zespołu jest dużo, chcą się nauczyć tańczyć i śpiewać.

- Żyjemy tutaj i dobrze jest to umieć, żeby tradycja nie zaginęła - dodaje kierowniczka zespołu. - Nie wszystkim chodzi o to, żeby wychodzić na scenę, ale żeby właśnie się nauczyć. Kiedyś ludzie uczyli się tańczyć w domu, na rodzinnych imprezach, teraz jest na to mniej czasu. Poza tym dużo osób przychodzi na występy "Polaniorzy", na posiady, które teraz organizujemy i widzą, że to dobry sposób na spędzenie czasu, tym bardziej że w Kościelisku nie ma też zbyt wielu atrakcji dla młodzieży.

                    Rozmiar: 37471 bajtów powiększenie


Znani w kraju i za granicą
Lista imprez i miejsc, w których występowali jest długa, trudno tu wszystko wymienić. Chlubią się, że zaraz po reaktywowaniu byli gospodarzami Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. Za sukces uważają też udział w Międzynarodowym Festiwalu Kultur w Berlinie i Międzynarodowym Festiwalu "Europeade" w Hiszpanii, skąd wrócili z nagrodą. Ostatnie ich występy obejrzała publiczność w Ameryce. W lipcu 2002 roku wzięli udział w festiwalu "Folkmoot" w Północnej Karolinie, później wystąpili w Chicago w Domu Podhalan. Do występów przygotowani są zawsze bardzo dobrze, bo, jak twierdzi pani Maria, nigdy nie ma kłopotu z frekwencją na próbach. Chociaż "Polaniorze" uczą się, studiują, a w większości pracują, to zawsze znajdują czas, by przyjść do Domu Ludowego.
- Teraz wszyscy są zagonieni, trzeba robotę rzucić w kąt i przyjść na próbę, ale to przecież sama przyjemność - dodaje Tomasz Michalik. Spotykają się zresztą nie tylko w Domu Ludowym. Często organizują razem wolny czas. Lubią się, a o tym jak bardzo, świadczy to, że są już dwa zespołowe małżeństwa, a ponoć szykują się następne.

EWA CZERWIENIEC



<< powrót
<< powrót do strony głównej archiwum